środa, 20 lutego 2013

Ombre Srombre !!!


"Efekt Ombre Hair to włosy rozjaśnione na długości i końcach, dające wrażenie pełnego blasku, letniego looku. Możesz taki efekt uzyskać sama w domu dzięki pierwszej od L'Oreal Paris koloryzacji Ombre do stosowania w domu (...)" Ściema jakich mało, poracha !!! Ale i ja uwierzyłam w tę bajkę o ombre, więc oczywiście kupiłam produkt. Pełna nadziei i braku obaw, bo przecież farba jest reklamowana przez firmę tak, że nawet największym laikom nie miało prawa się to nie udać. Wybrałam odcień dla tych najciemniejszych włosów. Przeczytałam DOKŁADNIE ulotkę i postąpiłam wg zaleceń w niej opisanych, dosłownie i kurczowo trzymając się wskazówek. Do zestawu dołączona jest szczotka, którą rozprowadza się farbę, wcześniej wymieszaną. Jeśli dobrze pamiętam, producent rekomenduje aplikację mniej więcej na wysokości między uchem a brodą. Szczoteczka świetnie rozprowadziła farbę i po odczekaniu zalecanego czasu ją spłukałam. Suszę włosy i idę do lustra... SZOK !!! Co to miało być??? Wyglądałam jak gimnazjalistka, która experymentuje z włosami 1szy raz i wychodzą jej takie rozjaśnione ultra - tlenione patłacze, sorry za porównanie, bez obrazy, ale kiedyś, jak ja byłam gimnazjalistką, to pamiętam takie żółte rozjaśnione łby w szkole;) Konkretnie miałam po prostu dwa kolory - swój ciemny do poziomu ucho - broda, a dalej taki obleśny żółty na odcinku broda - szyja. Marazm! Ciekawe, czy komuś jakimś cudem udało się uzyskać taki efekt, który prezentuje modelka na opakowaniu, postępując zgodnie z zaleceniami producenta? Cenię tę markę, ale ta edycja farb jak dla mnie okazała się klapą. Poniżej efekt ombré ten 'właściwy', a swojego srombre nie wrzucę, bo wstyd. Na szczęście powróciłam do swojego naturalnego koloru za sprawą prawdziwego fryzjera i ku przestrodze - efekt ombre uzyskuje się poprzez wielotonowe nakładanie farby na włosy, nigdy w wyniku nałożenia zwykłego rozjaśniacza, jakim okazał się być wspomniany produkt. Tyle w temacie.












poniedziałek, 4 lutego 2013

Londyn Express'em & Shopping Shopping

Wizja stylizacji z futrzaną kamizelką stała się wielką niewiadomą za sprawą pana kuśnierza, który stwierdził, że musi jeszcze coś poprawić tam i tu. Myślę jednak, że odbiorę ją w tym tygodniu i pstryknę jakieś foty. W międzyczasie musieliśmy lecieć z M. do Londynu. To dla nas bardzo ważne i modlę się o to, by wszystko poszło po naszej myśli. Ale pomińmy. Przylecieliśmy w sobotę i zostajemy do czwartku.
A dziś polatałam sobie po sklepach ale nie zaszalałam zbytnio, bo ostatnio trochę słabo przędziemy. Jeśli jednak wiem, że mogę sobie pozwolić na konkretne zakupy, to będąc w Londynie zawsze odwiedzam standardowo TK Maxx, New Look, Primark, TopShop i H&M, bo tu zawsze jest większy wybór niż u nas w Polsce. Co do TK Maxx'a to zawsze mają tam genialne przeceny na odzież renomowanych marek. Z bólem i goryczą wychodziłam dziś stamtąd, pozostawiając na pożarcie innym zakupoholiczkom oliwkowe rurki z zamszowymi wstawkami Ralph'a Laurena za ok. 150zł (jedną z tych hien była moja koleżanka) lub klasyczne jeansy biodrówki od Tommy'ego Hilfigera za ok. 200zł czy designerskie biodrówki by Diesel za ok. 150 zł. Zwykle jednak zaopatruję się w TK Maxx'ie na Greenford Westway Cross Retail Park lub w Arcadia Centre na Ealing Broadway, które to oczywiście polecam. Dzisiaj zaopatrzyłam się tylko w skórzane spodnie H&M, które zestawię w stylizacji z kamizelką. Kupiłam też parę rzeczy dla młodego, bo rośnie skubany. A że kocham kupować chłopięce ciuchy, to właśnie tu się kończy moje racjonalne myślenie. Tak więc moje dziecko bogatsze jest o pięć bluz i spodnie z Primarka (sorry, ale nie wiem jak prawidłowo odmienia się to słowo). To bardzo znana brytyjska marka, oferująca stosunkowo tanią odzież, ale akurat tamtejsza odzież dla chłopców jest naprawdę dobrej jakości.
Ok, to by było na tyle, bo jestem wykończona, a poniżej mój zakup i to, na co zachorowałam.